niedziela, 24 lutego 2013

#13 Czasem przez NIC, ludzie nie śpią po nocach...

Po około  15 minutach  stałyśmy pod blokiem. Ruszyłam po schodach  na najwyższe piętro a tuż za mną  szła niskiego wzrostu brunetka o czekoladowych oczach. Nadal płakała  jednak już  była o wiele spokojniejsza. Na sobie miała dżinsowe szorty i różowy sweterek  z czarnym sercem po środku. 

Pchnęłam drzwi od mieszkania i o mało co w nie nie weszłam, wyglądało to trochę jak wtedy gdy Harry Potter przechodził na peronie 9 i 3/4 niestety z tym małym szkopułem, że ja przez nie, nie przeszłam a odbiłam się od nich. Najwidoczniej moje rodzeństwo nadal dobrze się bawi  w klubie. I co ja teraz zrobię? Nie mam kluczy, dlaczego ja o tym nie pomyślałam. 
- Zapomniałaś kluczy ? - usłyszałam dziewczęcy głos. Jednak byłam prawie pewna, że nie wydobył się on z ust Lizzy, gdyż ta stała po mojej prawej stronie a dźwięk ten dochodził z zupełnie innej strony. 
Odwróciłam się i spojrzałam w stronę z której dobiegał głos dziewczyny o długich, lekko kręconych, blond włosach. Szarawych oczach, idealnie wyprofilowanym małym noskiem i równie małymi ustami na których aktualnie znajdował się brzoskwiniowy błyszczyk.  Ubrana była w bluzkę w pomarańczowo-białe paski z 3/4 rękawem, dżinsowe spodnie przed kolano i do tego również pomarańczowe jazzówki w ręce trzymała siatki z produktami spożywczymi po czym wnioskuję, że była na zakupach, jednakże o tej porze wydaje się to trochę dziwne. 
-Nie...Tak...yyy.. Tak jakby- nie wiedziałam jak mam się wysłowić, jakby nagle moje racjonalnie myślenie się wyłączyło. - Przyjechałam tu do rodzeństwa i zapomniałam wziąć od nich  zapasowe klucze - w końcu udało mi się sprecyzować odpowiedź. 
-Jeśli chcecie to możecie posiedzieć u mnie i przy okazji się trochę osuszyć, jesteście całe przemoczone. - Zaproponowała blondynka po czym posłała nam miły uśmiech. Odwzajemniłam go i lekkim potrząśnięciem głowy zaakceptowałam jej propozycję - Chętnie.
Weszłyśmy za blondynką do przestronnego pomieszczenia. Było równie duże jak mieszkanie mojego rodzeństwa. Właściwie to chyba były dwa największe mieszkania w tym budynku i może to dlatego jako jedyne znajdowały się na najwyższym piętrze. To było trochę większe od tamtego a może nie, sama już nie wiem w każdym bądź razie było duże. Udałyśmy się do salonu i usiadłyśmy na kanapie a dziewczyna poszła zanieść siatki z zakupami, do jak podejrzewam, kuchni.
 Już po chwili do nas wróciła i nawet nie przedstawiając się zaczęła na nas krzyczeć.
-Jezu! Jesteście całe przemoczone. Co Wy robiłyście. Chodźcie szybko do mojego pokoju, zaraz dam wam jakieś ciuchy.. - krzyczała ale z wyczuwalną troską w jej głosie. Mimo, iż nas nie zna zaprosiła nas do siebie, daje nam swoje ciuchy na przebranie i krzyczy jakbyśmy znały się od zawsze. Jeśli w Londynie wszyscy tak się witają to ja już lecę się spakować i się tu przeprowadzam. 
-Dziękujemy ale...
-Nie ma żadnego ale. Już raz, raz ruszajcie się. 
Dziewczyna nie pozwoliła nam zaprotestować. Pchając nas w stronę drzwi prowadzących do garderoby nawijała jak najęta. Nie dając nam dojść do  słowa, choć właściwie to żadna z nas nawet nie próbowała się odezwać. No bo właściwie co miałyśmy powiedzieć? 
-Dobra to macie tu ubrania, możecie się umyć jeśli chcecie łazienka jest za tamtymi drzwiami. Ja was zostawiam i idę zrobić herbatę a Wy się tu przebierajcie. - mówiąc to wyszła z pokoju.
- Lizzy, idź pierwsza- rzekłam do brunetki. Ona nadal nic nie mówiąc udała się do łazienki aby wziąć prysznic. Ja się tylko przebrałam i wyszłam z pokoju i udałam się do pomieszczenia, w którym znajdowała się nasza sąsiadka (czyt. moja i mojego rodzeństwa) - Pomóc Ci? - zapytałam.
 Dziewczyna kiwnęła głową na znak protestu - Już skończyłam - dodała. I zabierając tacę z ciepłymi napojami oraz jakimiś ciastkami udała się do salonu.  
-Wiesz... - nie dokończyłam, gdyż nie wiedziałam jak dziewczyna ma na imię. Ta wyczuła o co mi chodzi. 
- Gloria. Przepraszam, że się nie przedstawiłam. A wy to ? 
-Ja jestem Endżi a to Lizyy. -przedstawiłam nas  -No więc Gloria - posłałam jej miły uśmiech - Czy to na pewno nie problem, że tu jesteśmy.?
-Nie skąd. Właściwie to cieszę się, że tu jesteście. Wiecie takie duże mieszkanie, czuję się tu trochę samotna.  
-Jasne, rozumiem.
- Amm.. Endżi dlaczego ona płakała. - szepnęła do mnie dziewczyna.
- Niestety nie wiem. Znalazłam ją w parku, próbowałam się coś dowiedzieć ale nie chce nic powiedzieć. - odparłam, również szeptem.
 Chwilę później dołączyła do nas Liz w trochę za dużych ciuchach dziewczyny, nadał łkała jednak próbowała to ukryć. 
-Lizz - zaczęła ostrożnie dziewczyna - nie płacz - mówiąc to przysiadła się do brunetki, która usadowiła się na kanapie, podciągając kolana do klatki piersiowej i opierając na nich głowę.  

*Perspektywa Lizzy* 
Blond włosa dziewczyna zaczęła głaskać mnie po ramieniu i spokojnym głosem powtarzała abym nie płakała i podobne słowa, które miały mnie uspokoić. Czy jej się udało ? Może trochę. Starałam się nie myśleć o tym zdarzeniu jednak przeszywający ból na moich plecach skutecznie mi to uniemożliwiał. Każde wspomnienie o tym momencie przyprawiało mnie o dreszcze i nasilający się potok łez z moich oczu. 
Endżel przysiadła obok mnie i tak samo jak blondynka próbowała mnie pocieszyć. Obie głaskały moje ramiona, łydki a nawet plecy. A ja jeszcze bardziej płakałam. Nie na wspomnienie a na przeszywający ból. One nie wiedziały o tym, że go sprawiają jeżdżąc po moich plecach swoimi delikatnymi dłońmi. A ja nie byłam w stanie im tego   uświadomić. 
-Lizzy...powiedz nam czemu płaczesz ? - spokojnie, próbowały ode mnie wyciągnąć jakiekolwiek wiadomości. - Możesz nam zaufać. - dodała po chwili brązowo włosa. 
Staram się opanować kilka wspomnień abym mogła cokolwiek powiedzieć, ale to jest trudniejsze niż myślałam. Żałuje kilku gestów, kilkunastu słów a co najważniejsze żałuję jednego wydarzenia. Wydarzenia z tej nocy. Żałuję, że byłam tak głupia by zaufać komuś takiemu. Staram się to wszystko opanować ale nie potrafię z tym wszystkim normalnie funkcjonować. Nie mogę powstrzymać napływających fal smutku, bólu i łez. Wiem, że jestem już bezpieczna, że mnie już nie skrzywdzi, przynajmniej nie w tej chwili. Ale co zrobię potem? Co jutro? Przecież muszę gdzieś mieszkać. Nie mam się dokąd udać a przecież nie mogę siedzieć na głowie blondwłosej dziewczynie o ile się nie przesłyszałam to...Glorii. I kolejny wybuch płaczu. Dziewczyny nadal siedziały przytulając mnie i głaszcząc. Chciałam im powiedzieć. Mimo iż znam je dosłownie jakąś godzinę czuję, że mogę im zaufać. Mimo to wciąż nie mogę się przełamać. Chcę ale nie potrafię. 
- Lizzy...co się stało? - ponownie zapytały.
-Nic- ledwo co wydukałam z siebie te 3 litery.
- Czasem przez NIC, ludzie nie śpią po nocach...
- Jaa...Ja nie chcę o tym mówić... nie chcę...nie teraz....- powiedziałam ledwo słyszalnym głosem, aż dziwne, że usłyszały. 
Dziewczyny zrozumiały. Nie naciskały na mnie. Nie nalegały. Po prostu siedziały ze mną w ciszy. Tego właśnie teraz potrzebuję. Co ja mówię? Nie tylko teraz. Ja potrzebuje tego cały czas. Potrzebuję kogoś komu mogę zaufać. Kogoś z kim mogę posiedzieć w milczeniu a on nie będzie naciskał na mnie, nie będzie niczego wymuszał. Po prostu będzie ze mną. Potrzebuję tego, zwłaszcza, że przez całe moje życie tego nie zaznałam. Nie zaznałam rodzicielskiej miłości, prawdziwej przyjaźni, poczucia bezpieczeństwa i oparcia w kimś. Zawsze gdy myślałam, że coś z tego udało mi się zaznać wszystko się waliło i wychodziło na jaw, że jednak tak nie jest.
Zawsze gdy udało mi się przełamać i ponownie komuś zaufać, ten ktoś ranił mnie. 
  Zastanawiacie się czasem ,dlaczego tak jest, że w naszym życiu nic się nie układa ?. dlaczego zawsze gdy jesteśmy szczęśliwi coś jednak musi pójść nie tak ?. że zawsze jak jedno się posypie, to cała reszta też ?. Ja zastanawiałam się każdego dnia. Za każdym razem, gdy tak się własne działo. Do dziś nie znam odpowiedzi na te pytania. Nie rozumiem dlaczego jednym wszystko się pięknie układa, mają wszystko podane jak na tacy. A ja zawsze mam pod górkę?
Moje życie można porównać do huśtawki. Raz jestem w górze, raz na dole. Raz mam dobry humor, raz jestem przygnębiona. Raz płaczę, raz się śmieję. Raz mam ochotę na samobójstwo, raz nagle zaczynam mieć chęci do życia. Jednak na sam koniec i tak wszystko się sypie. 
Czasami mam wrażenie, że komuś zawadzam, że nie pasuje do tego towarzystwa. Do tych ludzi. Do tego świata. Że jestem z innej bajki. Trudno określić czy z lepszej czy gorszej.


She looks like a 

She looks like a movie star
Like a chocolate candy bar  

Usłyszałam powtarzające się słowa piosenki. Dźwięki te dochodziły z komórki najprawdopodobniej Angeliki, która właśnie przeszukiwała swoje kieszenie w celu zlokalizowania telefonu.
-Słucham? ...U sąsiadki...aha...okey...dobra...zaraz będę. - Wnioskując po tym co udało mi się usłyszeć to Angela wraca do domu, do rodzeństwa. Jednak ja nie chciałam już poznawać kolejnych ludzi, miałam wszystkiego dość, to wszystko mnie przerosło, tyle wydarzeń jak na jeden dzień. Nie chciałam ruszać się z tego miejsca dlatego postanowiłam leżeć tak jak przez ostatnie pół godziny i nic się nie odzywać udając, że śpię. - Ja się muszę zbierać - dziewczyna zwróciła się do blondwłosej.
-Jasne, to może już jej nie budź. Może przecież zostać u mnie.
-Jesteś pewna, że to nie będzie żaden problem.
- No co ty. Może tu zostać jak długo będzie chciała. Przynajmniej będę miała do kogo buzię otworzyć kiedy rano wstanę. Moja młodsza siostra, która ze mną mieszka wyjechała do rodziców na całe wakacje, więc trochę tu  pusto. - Ucieszyły mnie słowa dziewczyny, gdyż prawda była taka, że nie miałam gdzie się podziać przez najbliższy czas. Do niego na pewno nie wrócę.
-No dobra to ja lecę. Pa - pożegnała się szatynka i po chwili można było słyszeć trzask drzwi oznaczający, że już wyszła z mieszkania. Nie miałam już na nic sił dzisiejszego dnia,zdarzyłam tylko poczuć jak Gloria przykrywa mnie jakimś kocem  i zaraz po tym zmorzył mnie sen.


*Perspektywa Naill'a*
Znacie ten stan kiedy wszystko jest takie nijakie ? Nie wie człowiek co ze sobą zrobić, na nic nie ma ochoty, a nic nierobienie go wkurza. Taki chaos ma się w środku a jednak określają go mianem pustki. "Wszystko to nic, a nic to wszystko". Idealne stwierdzenie tego co w tej chwili czuję.
-Stary nie możesz siedzieć tak bezczynnie na tej kanapie wpatrując się w ekran telefonu. To chore. Zbieraj się idziemy na próbę a potem mamy wywiad.
-Nie mam ochoty 
- Co? - usłyszałem zdenerwowany głos naszego menażera - Jak to nie masz ochoty? Nawet nie chcę o tym słuchać. Idź się przebierz w coś bardziej wyjściowego i za 5 minut widzę Cię na dole przy aucie. 
Głupi kontrakt. Nie mam ochoty na żadne występy, próby, wywiady a nie mam na to żadnego wpływu. Nie chcę zawieść chłopaków i fanów ale nie mogę o niczym myśleć. Cały czas moje myśli krążą wokół tej słodkiej szatynki o imieniu Angelika. Nadal się nie odzywa. Nadal nie wiem czemu.  To uczucie bezradności mnie przytłacza.
 Nawet nie wiecie jak bardzo chciałbym teraz być obok Niej. Czuć jej uśmiech na swoich wargach, dłoń w mojej dłoni, oddech na mojej twarzy, który za każdym razem przyprawiał mnie o dreszcze i czuć jak trzyma mnie przy sobie, tak cholernie mocno a zarazem nieśmiale, jakbym był wszystkim czego potrzebuje. Tak bardzo chciałbym móc być przy niej. 
Dodając kolejnego tweet'a, w którym zawarte było to co teraz czuje, udałem się do łazienki. Miałem cichą nadzieję, że jakimś cudem ona to przeczyta, coś w niej drgnie i się odezwie, mimo iż nawet nie mam pewności, że ona ma Twittera.
Szybko się ogarnąłem i wyszykowałem po czym razem z chłopakami i Paul'em udaliśmy się na próbę, która na szczęście minęła nam sprawnie i szybko. Teraz jeszcze tylko wywiad, kilka sztucznych uśmiechów i odpowiedzi na zadawane ciągle te same pytania i w końcu wolne na dziś. Będę mógł zamknąć się w swoim pokoju i siedzieć w nim, nie będę musiał udawać, że jest mi dobrze, że wszystko jest okey. Będę  tylko ja, sam i mój smutek. 
Tak jak przypuszczałem na wywiadzie zadawali praktycznie te same pytania związane z trasą, koncertami, galami i jak się z tym wszystkim czujemy pojawiło się też pytanie o nasze związki.
- Widzowie, wasi fani chcą wiedzieć, który z was jest zajęty, a który jeszcze do wzięcia ? - reporterka zadała jedno z  ostatnich pytań. Oczywiście chłopcy nie mieli problemów aby na nie odpowiedzieć. Jednak ja byłem zgubiony , nie miałem pojęcia co powiedzieć w głowie miałem pustkę.
- Ja jestem szczęśliwy z Perrie ale Was (czyt. fanki) też kocham. - jako pierwszy odpowiedział Zayn.
-Tak ja też jestem już zajęty i zakochany w Daniell
-Tak jak ja z El.
-Ja jestem singlem 
-A ty Naill? Czy twoje serce jest jeszcze wolne czy może już znalazło swego właściciela.? -zapytałam reporterka, zwracając się do mnie.
- No.. Ja właściwie - próbowałem wymyślić jakąś rozsądną odpowiedzieć pasującą do sytuacji w jakiej się znajdowałem jednak opornie mi szło, ale na całe szczęście Lou przyszedł mi z pomocą. 
-Właścicielem jego serca od zawsze i chyba na zawsze jest jedzenie. 
-No więc Directionerki jak same słyszycie nasz żarłok jest do wzięcia. -skomentowała reporterka. Zaśpiewaliśmy nasze najnowsze piosenki i wywiad się skończył. Wszyscy jednogłośnie udaliśmy się do Nandos i z zamówionym jedzeniem udaliśmy się do hotelu, w którym od razu udałem się razem z moim jedzonkiem do pokoju i w końcu mogłem odpocząć. 


____________________________________________________________
No to pojawiła się kolejna postać. Jak myślicie jaką rolę w tym opowiadaniu odegra  Gloria ? Śmiało możecie pisać i podawać pomysły co chcielibyście przeczytać w dalszych rozdziałach, jakieś komplikacje, nowe postacie, romanse, wydarzenia. Co tylko przyjdzie wam do głowy chętnie się zapoznam z waszymi propozycjami.. ;)
Przypominam, że jeśli ktoś chce abym informowała go o pojawieniu się nowego rozdziału  to niech zostawi wiadomość i jakiś namiar na siebie gg, adres bloga, tt itp. w zakładce "Informowani". Również przypominam, że możecie zadawać pytania w zakładce "Pytania". 
Dziękuję za komentarze pod ostatnim rozdziałem choć wiele z nich są pisane z anonima. Dlatego prosiłabym aby każdy się podpisywał. 
Właśnie kończą mi się ferie, więc znowu bd dużo nauki i nie obiecuje, że rozdziały będą pojawiały się systematycznie choć obiecuję się postarać aby tak było. 
Tak jak zawsze zachęcam do komentowania i wyrażania swojej opinii również tej krytycznej jeśli się coś nie podoba ;)
i tak jak zawsze 10 komentarzy = nowy rozdział
Pozdrawiam 
Dreaaams

niedziela, 10 lutego 2013

#12



- Dzień dobry. 
- Witaj Panienko. To dokąd jedziemy ? - zapytał miły staruszek  odjeżdżając z pod lotniska.
-Na ulicę ... - zawahałam się. No bo właściwie gdzie ja mam jechać. Na jaką 
ulicę. Chwilę się zastanawiałam co mam powiedzieć i jak wytłumaczyć 
kierowcy gdzie w tej chwili chciałabym się znaleźć. - Właściwie to nie wiem 
na jaką ulicę. - Jedyne co wiedziałam to to, że budynek, w którym mieszkało 
moje rodzeństwo znajdował się w Kings Road oraz, że gdzieś niedaleko z ich mieszkania jest do Elm Park Garden  Tak więc co wiedziałam, przekazałam kierowcy a on to wszystko zrozumiał i skręcając w kilka uliczek  dosyć szybko zatrzymał się w miejscu w którym właśnie chciałam znaleźć się. Podziękowałam kierowcy i zapłaciłam sumę, która wyskoczyła na liczniku po czym wysiadłam z taksówki i.... "no właśnie co teraz" to, że wiedziałam mniej więcej gdzie mam się znaleźć  nie oznaczało, że dojdę tam bez najmniejszych problemów. Londyn jest na prawdę wielki i mimo, że byłam blisko swego celu nadal byłam zagubiona. Nadal nie wiedziałam, w którą stronę mam się udać oraz do którego budynku mam wejść. A budynków to tam było pełno. Zdezorientowana usiadłam na ławce i wyciągnęłam telefon z torebki w celu uzyskania jakichkolwiek informacji od mojego kochanego rodzeństwa, które zapomniało o odebraniu mnie z lotniska nie informując mnie o tym, że nie przyjadą a co najważniejsze nie podając mi wcześniej żadnych  informacji  związanych z nazwą ulicy czy numerem mieszkania w którym mam mieszkać przez najbliższy miesiąc. "Pogratulować inteligencji Angela sama mogłaś ich o to zapytać... " odezwał się głos w mojej głowie. Przecież byłam prawie pewna, że zapomną lub coś im wyskoczy no ale jak to ja miałam złudną nadzieję. 
Dobra koniec tych rozmyślań czas dowiedzieć się gdzie mam iść, gdyż ciemne chmury na niebie przysłoniły, jeszcze przed chwilą dające niesamowite ciepło, słońce. Coś czuję, że zapowiada się na deszcz. Wybrałam numer do Jess bo dzwonić do Kuby to jak walić głową w mur z powodu, że stoi nam na drodze (czyt. za ch*ja się nie dodzwonisz zwłaszcza wtedy gdy czegoś potrzebujesz). 
Jeden sygnał, drugi, trzeci ... jeszcze kilka już miałam się rozłączyć jednak usłyszałam głos roześmianej siostry :
 - Tak, słucham z kim mam przyjemność. ?
-Jessica! Powiedz mi jak ja mam się dostać z tego zakichanego lotniska do waszego domu skoro nie wiem nawet  na jakiej ulicy mieszkacie a żadne z Was nie raczyło się pojawić i mnie odebrać. - zapytałam z udawanym oburzeniem.
- O boże. Endżi nie gniewaj się  na śmierć zapomniałam. Nie ruszaj się nigdzie już po Ciebie jadę. Ale to chwilę potrwa bo jestem koło domu a za nim złapie jakąś taxówkę...
- Jestem w Elm Park Gardens. Siedzę na jakiejś ławeczce obok fontanny i czekam, tylko szybko bo zaczyna kropić.
- Co? Ale jak ? Byłaś na lotnisku... Ehhh  nieważne zaraz tam będę.
Taak.. nie ma to jak powkręcać trochę siostrę. Złapałam wszystkie walizki, które wcześniej zdążyłam wyciągnąć z bagażnika zółtego auta zwanego taxi i ruszyłam w stronę ławki, która znajdowała sie obok fontanny. Usiadłam na niej i dosłownie kilka minut później obok mnie znalazła się lekko zdyszana siostra.  

- No młoda. Welcome to Londyn! - oświadczyła Jess, przytulając mnie.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę :D -  powiedziałam z uśmiechem na ustach. I dodałam z udawanym zdenerwowaniem -  Nie mów do mnie młoda. !
- Dobra, dobra. To chodź do domu bo pada. 
Fakt. Stałyśmy chwilę a już zdążyło się nieźle rozpadać. Jednak nie przeszkadzał mi ten deszcz. Ta aura Londyńskiej pogody bardzo mi się podobała a wręcz wywołała u mnie niezwykłe emocje.Tak wiem jestem dziwna. No bo przecież kto normalny cieszy się z tego, że jest przemoczony do suchej nitki. Kto o zdrowym umyśle z zacieszem na ryjku zaczyna tańczyć między alejkami parku i skacze ku niebu jakby co najmniej odbijał się od trampoliny. Tak wiem ja jestem inna... ale w końcu to jest mój urok. Jestem inna od innych. Jedyna w swoim rodzaju a to czyni mnie wyjątkową "Dobra, dobra koniec tego samozachwytu czas zejść na Ziemię".

 Po kilku minutach mojego "wydurniania się" bo chyba inaczej by tego ktoś nie nazwał przyglądając się mi z boku. No może ewentualnie można sobie pomyśleć.. "Ma ktoś numer do psychiatryka, bo tą co skacze niczym zając, chyba coś opętało" no ale wracając już po chwili znajdowałyśmy się pod wielopiętrowym blokiem z pięknym zdobieniami, które dawały niesamowity efekt. Raczej wolałam nowoczesny styl, jednak w tym bloku było coś takiego ... no sama nie potrafię tego określić. Coś było, co mnie przyciągało  coś co bardzo mi się podobało. Sami musicie sobie wyobrazić, bo ja inaczej nie potrafię tego zdefiniować. Po prostu miało to coś. 
Jessica wyciągnęła klucze ze swojej dużej, brązowej torebki i przekręciła zamek do drzwi jej mieszkania. Już po chwili usłyszałam zgrzytnięcie otwieranych drzwi i przede mną ukazał się cudowny widok wnętrza jak się okazało apartamentu rodzeństwa. 
-WOW.  Tu jest pięknie, no i tak przestrzennie. 
- Tak, też mi się tu podoba, no i jest dosyć tanio a właściciele są bardzo mili.
- Ale windę tu macie ? - spytałam z wyczuwalną nadzieją w głosie. Bo wierzcie mi nie uśmiechało mi się codziennie schodzić i wchodzić się na 8 piętro  tego bloku. Fakt byłoby to bardzo korzystne dla mojej figury ale z moim lenistwem jakoś tego nie widzę. Patrzyłam na siostrę a czytając z mimiki jej twarzy, domyślałam się jaka będzie odpowiedź.
-Jasne, że mamy. - Odetchnęłam z ulgą - Jednak nie koniecznie działającą.- no i kicha -  No to jest jedne z minusów mieszkania tu. Właściciele są dosyć sceptyczni jeśli chodzi o windę. Już kilka razy z sąsiadami próbowaliśmy ich namówić aby uruchomili windę, jednak na nic się to zdało.
- Jedne z minusów ? To co jeszcze nie działa. ?
Siostra tylko się zaśmiała - Oprócz windy wszystko działa, miałam na myśli to, że jest trochę daleko do centrum.
- Jak daleko ?
- No dojazd autobusem zajmuje około pół godziny - "Taki kawał...przecież to będzie jakaś godzina drogi piechotą jak nie więcej" znowu odezwał się głos w mojej głowie, jednak byłam zbyt szczęśliwa pobytem w Londynie, że brak windy i spory kawałek do centrum a nawet to, że Naill się nie odzywa nie jest mi wstanie popsuć tego pobytu. Tak więc tylko uśmiechnęłam się do siostry i weszłam w głąb apartamentu.
Zwiedziłam kuchnię, dokładnie obejrzałam salon i oczywiście wszystkie 
pokoje. Już na samym wejściu mogłam rozpoznać, który należy do kogo. Cały wystrój mieszkania był nowoczesny co trochę mnie dziwiło bo sądząc po zewnętrznym wyglądzie budynku myślałam, że będzie tu bardziej... staroświecko. 
Tak chyba o to mi chodziło. Jednak to zdziwienie było dla mnie jak najbardziej wesołym zdziwieniem. Bardzo mi się podobała nowoczesna kuchnia, meble wykonane z ciemnego drewna i metalowymi uchwytami z białymi dodatkami i srebrnymi wykończeniami, wysepka kuchenna też była niesamowita i bardzo odpowiadał mi ten wystrój.


Pokój Kuby był utrzymany w jego ulubionych odcieniach czyli niebieskim, czarnym i białym. Na samym środku pokoju stało duże dwuosobowe łóżko, obok stolik nocny a na nim lampka, na przeciwko łóżka wisiał telewizor obok, którego znajdowały się dwoje drzwi. Jedne prowadzące do łazienki a drugie to te w których właśnie stałam. 





Następny był pokój Jess, tak jak mówiłam od razu można było poznać do kogo należy, gdyż był utrzymany w stylu Glamour. Moja siostra uwielbiała takie wystroje, lubi też się bardzo stroić, zresztą jak już wiecie w naszej rodzinie to ona jest tą bardziej kobiecą i uporządkowaną
Ale i tak najbardziej ciekawa byłam mojego pokoju. Wprawdzie nie wyróżniał się niczym szczególnym, był to zwykły pokój z dwuosobowym łóżkiem po środku i dużą szafą utrzymany w stonowanych odcieniach czerni, brązu i bieli. Nie był jakimś cudem, po prostu był zwykłym pokojem gościnnym, którym jak się okazało mogę przemeblować i trochę pozmieniać w wystroju. Tak więc już nie długo będzie to mój prywatny kącik, całkiem odmienny od tego jakim jest teraz. Jak się okazało mam też własną łazienkę co jest dużym plusem, jeśli mieszkasz z moim rodzeństwem. Od razu udałam się do niej i kiedy zobaczyłam wannę z hydromasażem w mojej głowie ukazała się piękna wizja, w której jak się domyślacie 
wskakuję do tej oto wanny i  biorę długą, relaksacyjną i odświeżającą kąpiel po tej dosyć męczącej podróży.Tak to jest moje postanowienie na dziś. A swoją drogą, ten na pozór zwykle wyglądający budynek, zaskakuje mnie coraz bardziej. Po tym jak wyglądał z zewnątrz oraz zepsutej windzie, nie spodziewałam się takich luksusów. Jak postanowiłam, tak też zrobiłam. Z walizki, którą przed chwilą do pokoju wniósł mój brat, wyjęłam ręcznik, kosmetyczkę i ciuchy na zmianę. Zdjęłam moje wcześniejsze ciuchy, już nieźle przemoczone od deszczu i już po kilku minutach leżałam cała zamoczona w wannie, odprężając się przy masażu i spokojnej muzyce, lecącej z mojej MP4. Tak zdecydowanie tego mi było potrzeba. Moją kąpiel przerwała mi Jessica, która kazała mi się pośpieszyć, gdyż za pół godziny wychodzimy, nie informując mnie dokąd i w jakim celu, poszła się szykować. Jeszcze chwilę poleżałam w wodzie i zaczęłam się zbierać do wyjścia. Założyłam wcześniej przygotowane ciuchy, włosy lekko podsuszyłam i jeszcze nie do końca suche, związałam w luźny warkocz na jedno ramię. Gdy go rozplącze z pewnością, będę miała niezłe loczki ( czyt. jak jakaś małpa na głowie). Niestety innego wyjścia, aby wyglądać w miarę przystępnie do pokazania się publicznie, nie mam. Bez zbędnych makijaży i innych tego typu czynności, założyłam swoje trampki, które również wyciągnęłam z jednej z walizek. Postanowiłam trochę rozpakować swoje rzeczy, gdyż znając moją siostrę i tak będzie trzeba na nią czekać. Wyciągnęłam zdjęcia i poustawiałam je na komodzie, niektóre ciuchy pochowałam do szafy oraz rozwiesiłam na wieszakach, moje dwie ulubione książki ułożyłam na półce i udałam się do salonu, w którym czekał już Kuba, usiadłam na kanapie, obok niego i z bananem na twarzy zaczęłam wypytywać go o to gdzie idziemy, oraz plany na najbliższe dni.. Wiele się nie dowiedziałam, gdyż jak się okazało miejscem do którego się mamy właśnie udać, jest pobliski bar, w którym Kuba czasami gra ze swoim zespołem. A o planach aby pokazać mi Londyn on nawet nie słyszał. Mogłam się domyślić. No cóż, w takim razie sama muszę zwiedzić to piękne miasto a przy okazji spędzić wspaniałe wakacje. Kiedy moja siostra, w końcu zaszczyciła nas swoją obecnością(ileż można się szykować, no dobra wiem, że ona jest modnisią i wgl. no ale bez przesady idziemy na zwykły obiad do baru.) wyszliśmy z mieszkania i udaliśmy się tymi cholernymi schodami na sam dół. Na szczęście pogoda się trochę polepszyła a po deszczu nie było śladu, no może poza tymi kałużami na ziemi...

Już po 15 minutach, znajdowaliśmy się przed drzwiami budynku. Weszłam do środka i udałam się za rodzeństwem do jednego z wolnych stolików. Po chwili stała obok nas kelnerka, zbierająca zamówienie. Z racji, iż byłam bardzo głodna. Zamówiłam kurczaka z frytkami i do popicia cole. Jess wzięła sałatkę a Kuba, on gdzieś poszedł razem z kelnerką. Siostra nie chciała mi powiedzieć dokąd poszedł, tak samo jak kelnerka, która zdążyła już przynieść nasze zamówienie. Wiedząc, że i tak nic nie wyciągnę z siostry, zaczęłam jeść moją dzisiejszą kolację.
Kiedy usłyszałam dźwięki gitary i pierwsze słowa piosenek granych przez jakiś zespół, wszystko stało się jasne co z moim bratem. Odwróciłam głowę aby się upewnić. TAK. Miałam rację. To dlatego zniknął, bo dziś gra tu wraz ze swoim zespołem. Miła niespodzianka. Nareszcie mogę usłyszeć jak grają, nigdy wcześniej nie miałam okazji zobaczyć ich na żywo. 
-Świetnie grają! -krzyczałam do siostry, gdyż w inny sposób nie byłaby wstanie mnie usłyszeć. Piosenki zespołu, krzyki jak się okazuje dużej ilości fanów przebywających w tym momencie w lokalu, skutecznie mnie zagłuszały.
Siostra tylko pokiwała mi głową i dalej wsłuchiwała się w muzykę. Jak zdążyłam zauważyć. Ten nie duży lokal za dnia jest barem, w którym można coś przegryźć, napić się czy posiedzieć zaś wieczorem zmienia się w taki mały klub. Lokal był przepełniony, na parkiecie tańczyło wiele młodych osób, wszystkie stołu były pozajmowane i było dosyć tłoczno. Jednak atmosfera jaka tu panowała była bardzo wesoła i przyjemna. Poznałam chłopaka i przyjaciółkę mojej siostry. Janek ma 20 lat i jest bardzo zwariowany no i oczywiście przystojny. Od razu go polubiłam, zresztą tak samo jak 19-letnią Magdę.Czułam się z nimi jakbym ich znała od zawsze, aż ciężko uwierzyć, że poznałam ich zaledwie 20 minut temu. W czasie przerwy, poznałam również cały zespół.  David'a, Flin'a i najmłodszego z nich Thomas'a.  David i Flin są w wieku mojego brata a Thomas jest starszy ode mnie o rok. Tak jak przyjaciół siostry ich też bardzo polubiłam. Chłopcy zagrali jeszcze kilka kawałków i na ich miejsce wszedł inny zespół, który tak jak oni próbuje swoich sił. 

Jessi wywijała na parkiecie wraz z Jankiem, to samo zrobił David i Flin. Jak to oni ujęli : Idą wyrywać na sławę.  Chwilę później mój braciszek postanowił, że do nich dołączy, tym samym zostawiając mnie z Thomem. 
- A więc jesteś siostrą Kuby, tak? - zapytał chyba dla pewności. Przytaknęłam mu i z obawy przed niezręczną ciszą zapytałam o zespół. Thomas opowiedział mi jak się poznali, ile już ze sobą grają i kto pisze ich utwory. Od razu odnaleźliśmy wspólny język a tematów do rozmowy nam nie brakowało. Niepotrzebnie się obawiałam tej niezręcznej ciszy. Praktycznie cały wieczór z nim przegadałam , no i oczywiście nie obyło się bez tańczenia. Kiedy tylko wyszliśmy na parkiet, poczułam się w swoim żywiole. 
Kiedy schodziliśmy z parkietu aby trochę odpocząć, wpadła na mnie jakaś dziewczyna, była cała zapłakana i wydawała się być nieświadoma do końca tego co się wokół niej dzieje. Szybko uciekła z lokalu. Nie wiele myśląc, poprosiłam Thoma aby przekazał mojej siostrze, że wyszłam wcześniej i żeby się nie obawiała bo pamiętam drogę powrotną. Chłopak nie chciał się zgodzić ale po krótkich namowach i obietnicy, że jak tylko będę w domu, wyślę mu sms-a uległ i zgodził się. Jak najszybciej, wydostałam się z po brzegi wypełnionego lokalu i szybko się rozejrzałam aby sprawdzić w którą stronę pobiegła dziewczyna. Zauważyłam tylko zarys drobnej postaci biegnącej w okolice parku, w którym spotkałam się z Jessicą. Postanowiłam pobiec za nią.

 Dziewczyna zniknęła mi z widoku, jednak nie poddawałam się. Miałam przeczucie, że muszę ją znaleźć. Już po chwili byłam w parku i przeszukiwałam alejki, jednak nigdzie jej nie było. Zrezygnowana usiadłam na ławeczce , znajdującej się obok mnie. Zastanawiałam się dokąd mogła się udać ta zagubiona dziewczyna  i oczywiście co jej się stało, że płakała. Siedziałam chwilę w ciszy, gdy już miałam się zbierać, usłyszałam szelest i cichy jęk. W jednej chwili byłam przerażona, bo przecież nikogo o tej porze w parku nie było. A siostra ostrzegała mnie, że lepiej tu nie przebywać o tych porach, gdyż czasem można natknąć się tu na dosyć specyficznych ludzi, którzy jak się sami domyślacie nie mają zbyt dobrych zamiarów.
Jednak nikt się nie pojawił. Pomyślałam, że tylko mi się zdawało bo przecież nikogo tu nie ma prócz mnie i...kolejny jęk. Teraz byłam pewna, że jednak nie jestem tu sama. Szybko udałam się w stronę krzaków znajdujących się nie opodal ławki. Rozchyliłam je i ujrzałam tam drobną skuloną w kłębek postać, tej samej dziewczyny, która wpadła na mnie niecałą godzinę wcześniej w klubie, opierającą się o drzewo.  Podniosła lekko głowę, którą opierała na kolanach, aby spojrzeć na mnie. Nasze spojrzenia się spotkały. Widziałam w jej oczach strach, przerażenie, ból, smutek oraz pełno łez wypływających z pod jej lekko przymrużonych powiek. 
-Nie bój się - powiedziałam spokojnym głosem. Nie ruszyła się. Nie jestem pewna czy to z powodu przerażenia, którym była opanowana czy może nie miała już siły uciekać. W końcu z lokalu do parku był spory kawałek. Powoli zbliżyłam się do niej, ciągle powtarzając aby się nie bała. - Nic Ci nie zrobię. Chcę tylko pomóc.- mówiłam najbardziej ciepłym głosem, jakim tylko potrafiłam.
- Jjj..a. Ja... nie chciałam. 
- Spokojnie.- Nie wiedziałam jak się zachować, dziewczyna trzęsła się ze strachu. Podeszłam do niej i usiadłam obok, po czym lekko głaskałam ją po ramieniu. Po krótkiej chwili spytałam - Opowiesz mi dlaczego płaczesz? Co się stało ? 
Cisza..Cierpliwie czekałam, aż dziewczyna coś powie, jednak ona płakała jeszcze bardziej. Za każdym razem gdy otwierała usta aby coś powiedzieć, wybuchała jeszcze większym płaczem. Przytuliłam ją do siebie i głaskałam po głowie, szepcząc cicho aby się uspokoiła. Dziewczyna nie protestowała. - Jeśli nie chcesz to nie musisz nic mówić. 
Siedziałyśmy tak może z 15 minut a może było to już pół godziny. Straciłam poczucie czasu i nie byłam w stanie określić godziny. Wiedziałam jednak, że nie możemy siedzieć w tym parku całej nocy, w każdej chwili może zjawić się tu ktoś, kogo obecność mogła by nam zagrażać. Poza tym robiło się już chłodno i zbierało się na deszcz. Postanowiłam zabrać dziewczynę do mieszkania mojego rodzeństwa. 
- Możesz wstać.? - zapytałam. Dziewczyna, która już nie co się uspokoiła, spojrzała na mnie zdezorientowana. - Nie możemy tutaj siedzieć. Tu może być niebezpiecznie o tej porze. Zabieram Cię do siebie. Tam na spokojnie pogadamy. Okey ?
Dziewczyna tylko pokiwała głową i zaczęła podnosić się z Ziemi..
- A tak w ogóle to jestem Angela. 
- Lizzy - wyszeptała i chyba lekko się uśmiechnęła, jednak mogło mi się tylko zdawać gdyż było już bardzo ciemno.
W ciszy udałyśmy się w stronę mieszkania, deszcz zaczynał pokropywać i teraz ciężko było odróżnić czy łzy na twarzy dziewczyny to łzy czy krople deszczu.


______________________________________________________________
No więc jest sobie taki rozdział. Wiem, że nie jest jakiś super ale dodaje bo coś dodać trzeba. Właściwie to ma być taki wstęp do zapoznania z Lizzy, która będzie odgrywała dosyć dużą rolę w tym opowiadaniu. No i teraz pytanie do Was. Dlaczego według was Lizzy wybiegła z klubu roztrzęsiona? Co chcielibyście ujrzeć w kolejnych rozdziałach ? Czy chcielibyście aby Lizzy była z którymś z chłopaków?
Na górze jest zakładka SPAM i jeśli już tak bardzo chcecie reklamować swoje blogi to róbcie to tam, pod rozdziałami takich komentarzy nie będę udostępniać. 
Jeśli macie jakieś pytania do mnie  lub bohaterów to możecie zadawać je w komentarzach lub w zakładce PYTANIA, która również znajduje się u góry. ;) 
Życzę miłego czytania i oczywiście komentujcie, nawet nie wiecie jaką to daje motywację. No i jeszcze jedno pytanko czy chcecie rozdział z perspektywy kogoś innego jeśli tak to kogo ?...  Byłabym wdzięczna za polecanie mojego opowiadania znajomym i innym czytelnikom. xoxo

10kometarzy = nowy rozdział 

Anonimki proszę o podpisywanie się...)

Pozdrawiam 
Dreaaams ♥!