Nadal nic nie widzę. To straszne uczucie. Muszę zdawać się na inne zmysły ale jak to zrobić gdy dotychczas widziałam wszystko co się wokół mnie działo. Widziałam ludzi spacerujących po ulicach. Widziałam zachody słońca i inne cudowne krajobrazy. A teraz nie widzę nic i być może już nigdy nie zobaczę ;(. Poprawka. Widzę jedną czarną dziurę a w środku jego twarz, gdy po raz ostatni tam wróciłam. Tak to z pewnością był ostatni raz gdy z głupią nadzieją przekroczyłam próg tego mieszkania. Nie ważne co się stanie już tam nie wrócę. Nie pozwolę mu aby kolejny raz mnie uderzył, nie pozwolę mu znów zawiesić na swojej twarzy tego szatańskiego uśmiechu kiedy to wpada w szał i jak gdyby nigdy nic potrafi się nade mną znęcać czerpiąc z tego radość. To Koniec.
-Hej ! - usłyszałam podniesiony ton jakiegoś mężczyzny, tak właśnie potrafię korzystać z pozostałych moich zmysłów. Wystarczy, że się nad czym zamyślę i już reszta świata nie istnieje, nie wiem co się dzieje.
-yyy...cześć. Kim jesteś? - zapytałam lekko zdezorientowana. Dotychczas odwiedził mnie tylko doktor .... jak mu tam ? No zresztą nie ważne.
-Jestem Janek. - chłopak przedstawił się sympatycznym tonem. - Jestem wolontariuszem w tym szpitalu i od dziś będę Cię często odwiedzał. - Dokończył zanim zdążyłam o cokolwiek zapytać.
-Jak często - zapytałam
-Aż będziesz miała mnie po dziurki w nosie Lizzy ;) - Zaśmiał się. Ja również. To chyba pierwsza rzecz, która wywołała u mnie uśmiech od .. od tego felernego dnia gdy zdecydowałam tam wrócić.
-No więc Janek może opowiesz mi coś o sobie, skoro mam Cię mieć po dziurki w nosie to chyba muszę coś o Tobie wiedzieć. No wiesz zbieram informację, żeby wiedzieć przed kim się mam ukrywać. :P
-Hahaha -znowu ten miły dla moich uszu głos. - Coś czuję, że się świetnie dogadamy. No to od czego by tu zacząć.. hmm.. Janek jestem ... ale to już wiesz heheh.. - czy da się zakochać w czyimś śmiechu ? Bo jeżeli tak to, to co czuję gdy on się śmieje jest miłością. - Jestem wolontariuszem ale to już wiesz... w tym szpitalu oczywiście. No ! Ale to też już wiesz.
-Ej! Przestań sobie ze mnie żartować!
-Bo co ?
-Bo mam Cię po dziurki w nosie :PP
-No wiedziałem, że mi się uda :P hehehe
-A idź - No i miał rację doprowadził do tego, że mam go po dziurki w nosie heheh.. oczywiście nie na prawdę.. polubiłam go.. jest pierwszą osobą, która spowodowała, że chociaż na chwilę przestałam myśleć o tym, że przecież JA! nic nie widzę ;( - Ej gdzie idziesz ?
-No przecież kazałaś mi iść. Nie pamiętasz? Przecież masz mnie po dziurki w nosie. - Słyszałam, że się ze mną droczył. Czułam to. Chyba zaczynam używać moich zmysłów. A jednak potrafię. Taka zdolna ze mnie dziewczyna.
-No przecież wiesz, że to było w żartach. Siadaj tu - wskazałam ręką miejsce po prawej stronie cokolwiek tam było podejrzewałam, że jakieś krzesło gdyż wcześniej stamtąd dochodziły mnie odgłosy chłopaka.
-Mam siedzieć na ziemi ? No wiesz. Ja tu przychodzę do Ciebie. Z czekoladą. Miły jestem i wgl a ty mi nawet na krześle nie dasz posiedzieć.- odpowiedział z udawanym fochem
-Ej chyba wiesz, że nic nie widzę, siadaj gdzie chcesz tylko nie wychodź. Nie zostawiaj mnie samej. Nie lubię tego. Samotność jest taka przygnębiająca. Zwłaszcza gdy nic nie widzisz i nie wiesz gdzie dokładnie jesteś.
-Spokojna twoja rozczochrana, zostanę jak długo chcesz. A co do tego, że nie widzisz to się nie przejmuj, rozmawiałem z lekarzami i jest szansa, że odzyskasz wzrok a jak nie to jest jeszcze operacja. No ale może opowiesz mi jak do tego doszło... hmm?
-Nie wiem od czego zacząć, bo ta historia ma nieskończenie wiele początków. A opowiadać o swoim dziwnym życiu też nie jest łatwo.
-To może po prostu spróbuj.
- Cóż chodzi o to, że mam problem, w zasadzie to kilka powiązanych ze sobą problemów, z którymi osobno jeszcze jakoś sobie radzę, ale razem strasznie mnie one przytłaczają. Kompletnie nie wiem co mam robić. Wszystko komplikuje się jeszcze bardziej przez to, że mam tendencje - na dobrą sprawę to chyba coś więcej niż tendencję do odpychania problemów, pozornego nieprzejmowania się i udawania, że moje życie i wszystko co z nim związane - mnie nie dotyczy ..a wszytko jest w jak najlepszym porządku.
- Ale zdajesz sobie sprawę. że odpychanie od siebie problemów nie pomaga. A jeżeli nie jesteś sobie w stanie z czymś poradzić to najlepiej poprosić kogoś o pomoc ale nigdy nie lekceważ nawet tych błahostek.
-W swoim dotychczasowym życiu zawiodłam się już wiele razy. Na przyjaźni, na rodzinie, na szkole, na miłości. W zasadzie to całe życie sprawia Mi niemiły zawód.
-No chyba nie może być aż tak źle.
- Zaczyna powoli Mnie do siebie zniechęcać.
-Ale, że co ?
-No życie. Tak, jakby coś próbowało powiedzieć Mi 'jesteś tu zbędna, odejdź '.
-Na pewno tak nie jest. Każdy jest potrzebny na świecie i nikt nie jest zbędny. Nie waż się tak więcej myśleć. Jesteś tu potrzebna, tak jak Ja jestem potrzebny Tobie aby to zrozumieć i rozśmieszyć Cię mimo iż, z tego co opowiadasz nie masz do tego wielu powodów.
- Ja po prostu czasem czuję się odrzucona i kompletnie niepotrzebna, bo bywa, że nie ma kogoś, kto mógłby przytulić i powiedzieć ' nie martw się, przejdziemy przez to bagno razem'. A to jest to czego chyba najbardziej potrzebuję od kiedy straciłam rodzinę. - mój głos w tej chwili załamał się. Rodzina. To nadal był dla mnie bolesny temat.
-Wiesz śmierć kogoś bliskiego nigdy nie jest prosta.
- To nie jest tak do końca. No bo moja mama faktycznie umarła gdy byłam mała, nawet nie pamiętam jej zbytnio dobrze. Pamiętam, że mnie kochała - mój głos drżał ale czułam, że powinnam się wygadać. - Była dla mnie troskliwa za to mój ojciec. On nigdy mnie nie rozumiał. Dla niego ważny był mój brat i piłka nożna. Zawsze skupiał się tylko na nim a mnie wykorzystywał do pracy w domu. Miałam tego dość i postanowiłam się wyprowadzić. Tak wiem jestem jeszcze młoda ale gdybym została w tym domu straciłabym wszelkie perspektywy na przyszłość. Mój chłopak zaproponował wyjazd do Londynu a ja się zgodziłam.
Kochałam go no i przede wszystkim chciałam uciec z tego chorego domu. Jednak po przyjeździe tutaj wszystko się zmieniło.
-To znaczy ?
- Często chodziliśmy na imprezy i w tamtym momencie odpowiadało mi to bo pozwalało zapomnieć. No wiesz jakieś drinki, trochę zabawy i jakoś to szło. Ale Victor zmienił się. Zaczął jarać i brać to całe świństwo. On przestał nad sobą panować. Na moich oczach podrywał inne dziewczyny. Ale najgorsze było to, że gdy tylko się z nim w jakiejś sprawie nie zgodziłam on reagował agresją, krzyczał, wymachiwał rękami, uderzał w ścianę, tłukł wszystko co było wokoło aż w końcu uderzył i mnie. Ale ja go kochałam, wierzyłam, że się zmieni. Potem na moich oczach zdradził mnie w klubie z jakąś laską nawet nie krył się z tym w toalecie, jemu wystarczył głupi kąt na parkiecie, uciekłam z klubu a on nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Siedziałam sama w ciemnym parku. Kryłam się tam. Aż znalazły mnie takie dwie dziewczyny i zabrały do siebie. Były bardzo miłe ale nie mogłam siedzieć im na głowie. Postanowiłam iść do niego i zakończyć to a potem najprawdopodobniej musiałabym wrócić do domu, do ojca i brata. No ale los chciał, że wylądowałam tutaj. Cóż może nie widzę nic i może nigdy więcej nie zobaczę. Ale wolę to niż marnowanie sobie życia w domu z ojcem tyranem lub co gorsza przy Victorze. A tak wgl to chyba wspominałeś coś o czekoladzie ? - chciałam jakoś zmienić temat, poczułam ulgę wyrzucając to z siebie ale drążenie tego tematu nie było mi na rękę.
- Tak proszę. - podał mi tabliczkę czekolady. - Orzechowa - moja ulubiona, on chyba czyta mi w myślach - Cóż faktycznie nie miałaś łatwo w życiu i domyślam się, że nie chcesz już o tym mówić, widziałem z jaką trudnością przeżywałaś te wspomnienia, ale mogę Ci coś obiecać.
- Tak a co takiego ?
- Mogę Ci obiecać, że z pewnością nie dopuszczę do tego abyś wracała do domu a tym bardziej to tego gnojka, który Cie tak zranił. Na razie zostaniesz w szpitalu a potem coś wymyślimy. A tymczasem nie martw się o nic. Leż i odpoczywaj moja dziurko w nosie - Znowu mu się udało.. mimo tylu bolesnych wspomnień, ponownie zaśmiałam się na ton jego śmiechu i oczywiście to jak mnie nazwał.
Jeszcze chwilę po przekomarzaliśmy się na temat tego jak mnie nazwał i oczywiście chłopak wymyślił już chyba z milion innych równie pieszczotliwych ksywek, po czym oświadczył, że musi iść jeszcze do kilku innych pacjentów ale obiecał, że jeszcze przed zakończeniem odwiedzin wróci życzyć mi miłych snów. Tak więc nie smuciłam się gdy chłopak opuszczał mój tymczasowy pokój/salę. Jednak kiedy wyszedł i zapadła cisza czułam pustkę. Nie móc spojrzeć przez okno, odezwać się do kogokolwiek. Samotność. Tak to jest chyba to czego obawiam się najbardziej.
_____________________________________________________________________________
-Hej ! - usłyszałam podniesiony ton jakiegoś mężczyzny, tak właśnie potrafię korzystać z pozostałych moich zmysłów. Wystarczy, że się nad czym zamyślę i już reszta świata nie istnieje, nie wiem co się dzieje.
-yyy...cześć. Kim jesteś? - zapytałam lekko zdezorientowana. Dotychczas odwiedził mnie tylko doktor .... jak mu tam ? No zresztą nie ważne.
-Jestem Janek. - chłopak przedstawił się sympatycznym tonem. - Jestem wolontariuszem w tym szpitalu i od dziś będę Cię często odwiedzał. - Dokończył zanim zdążyłam o cokolwiek zapytać.
-Jak często - zapytałam
-Aż będziesz miała mnie po dziurki w nosie Lizzy ;) - Zaśmiał się. Ja również. To chyba pierwsza rzecz, która wywołała u mnie uśmiech od .. od tego felernego dnia gdy zdecydowałam tam wrócić.
-No więc Janek może opowiesz mi coś o sobie, skoro mam Cię mieć po dziurki w nosie to chyba muszę coś o Tobie wiedzieć. No wiesz zbieram informację, żeby wiedzieć przed kim się mam ukrywać. :P
-Hahaha -znowu ten miły dla moich uszu głos. - Coś czuję, że się świetnie dogadamy. No to od czego by tu zacząć.. hmm.. Janek jestem ... ale to już wiesz heheh.. - czy da się zakochać w czyimś śmiechu ? Bo jeżeli tak to, to co czuję gdy on się śmieje jest miłością. - Jestem wolontariuszem ale to już wiesz... w tym szpitalu oczywiście. No ! Ale to też już wiesz.
-Ej! Przestań sobie ze mnie żartować!
-Bo co ?
-Bo mam Cię po dziurki w nosie :PP
-No wiedziałem, że mi się uda :P hehehe
-A idź - No i miał rację doprowadził do tego, że mam go po dziurki w nosie heheh.. oczywiście nie na prawdę.. polubiłam go.. jest pierwszą osobą, która spowodowała, że chociaż na chwilę przestałam myśleć o tym, że przecież JA! nic nie widzę ;( - Ej gdzie idziesz ?
-No przecież kazałaś mi iść. Nie pamiętasz? Przecież masz mnie po dziurki w nosie. - Słyszałam, że się ze mną droczył. Czułam to. Chyba zaczynam używać moich zmysłów. A jednak potrafię. Taka zdolna ze mnie dziewczyna.
-No przecież wiesz, że to było w żartach. Siadaj tu - wskazałam ręką miejsce po prawej stronie cokolwiek tam było podejrzewałam, że jakieś krzesło gdyż wcześniej stamtąd dochodziły mnie odgłosy chłopaka.
-Mam siedzieć na ziemi ? No wiesz. Ja tu przychodzę do Ciebie. Z czekoladą. Miły jestem i wgl a ty mi nawet na krześle nie dasz posiedzieć.- odpowiedział z udawanym fochem
-Ej chyba wiesz, że nic nie widzę, siadaj gdzie chcesz tylko nie wychodź. Nie zostawiaj mnie samej. Nie lubię tego. Samotność jest taka przygnębiająca. Zwłaszcza gdy nic nie widzisz i nie wiesz gdzie dokładnie jesteś.
-Spokojna twoja rozczochrana, zostanę jak długo chcesz. A co do tego, że nie widzisz to się nie przejmuj, rozmawiałem z lekarzami i jest szansa, że odzyskasz wzrok a jak nie to jest jeszcze operacja. No ale może opowiesz mi jak do tego doszło... hmm?
-Nie wiem od czego zacząć, bo ta historia ma nieskończenie wiele początków. A opowiadać o swoim dziwnym życiu też nie jest łatwo.
-To może po prostu spróbuj.
- Cóż chodzi o to, że mam problem, w zasadzie to kilka powiązanych ze sobą problemów, z którymi osobno jeszcze jakoś sobie radzę, ale razem strasznie mnie one przytłaczają. Kompletnie nie wiem co mam robić. Wszystko komplikuje się jeszcze bardziej przez to, że mam tendencje - na dobrą sprawę to chyba coś więcej niż tendencję do odpychania problemów, pozornego nieprzejmowania się i udawania, że moje życie i wszystko co z nim związane - mnie nie dotyczy ..a wszytko jest w jak najlepszym porządku.
- Ale zdajesz sobie sprawę. że odpychanie od siebie problemów nie pomaga. A jeżeli nie jesteś sobie w stanie z czymś poradzić to najlepiej poprosić kogoś o pomoc ale nigdy nie lekceważ nawet tych błahostek.
-W swoim dotychczasowym życiu zawiodłam się już wiele razy. Na przyjaźni, na rodzinie, na szkole, na miłości. W zasadzie to całe życie sprawia Mi niemiły zawód.
-No chyba nie może być aż tak źle.
- Zaczyna powoli Mnie do siebie zniechęcać.
-Ale, że co ?
-No życie. Tak, jakby coś próbowało powiedzieć Mi 'jesteś tu zbędna, odejdź '.
-Na pewno tak nie jest. Każdy jest potrzebny na świecie i nikt nie jest zbędny. Nie waż się tak więcej myśleć. Jesteś tu potrzebna, tak jak Ja jestem potrzebny Tobie aby to zrozumieć i rozśmieszyć Cię mimo iż, z tego co opowiadasz nie masz do tego wielu powodów.
- Ja po prostu czasem czuję się odrzucona i kompletnie niepotrzebna, bo bywa, że nie ma kogoś, kto mógłby przytulić i powiedzieć ' nie martw się, przejdziemy przez to bagno razem'. A to jest to czego chyba najbardziej potrzebuję od kiedy straciłam rodzinę. - mój głos w tej chwili załamał się. Rodzina. To nadal był dla mnie bolesny temat.
-Wiesz śmierć kogoś bliskiego nigdy nie jest prosta.
- To nie jest tak do końca. No bo moja mama faktycznie umarła gdy byłam mała, nawet nie pamiętam jej zbytnio dobrze. Pamiętam, że mnie kochała - mój głos drżał ale czułam, że powinnam się wygadać. - Była dla mnie troskliwa za to mój ojciec. On nigdy mnie nie rozumiał. Dla niego ważny był mój brat i piłka nożna. Zawsze skupiał się tylko na nim a mnie wykorzystywał do pracy w domu. Miałam tego dość i postanowiłam się wyprowadzić. Tak wiem jestem jeszcze młoda ale gdybym została w tym domu straciłabym wszelkie perspektywy na przyszłość. Mój chłopak zaproponował wyjazd do Londynu a ja się zgodziłam.
Kochałam go no i przede wszystkim chciałam uciec z tego chorego domu. Jednak po przyjeździe tutaj wszystko się zmieniło.
-To znaczy ?
- Często chodziliśmy na imprezy i w tamtym momencie odpowiadało mi to bo pozwalało zapomnieć. No wiesz jakieś drinki, trochę zabawy i jakoś to szło. Ale Victor zmienił się. Zaczął jarać i brać to całe świństwo. On przestał nad sobą panować. Na moich oczach podrywał inne dziewczyny. Ale najgorsze było to, że gdy tylko się z nim w jakiejś sprawie nie zgodziłam on reagował agresją, krzyczał, wymachiwał rękami, uderzał w ścianę, tłukł wszystko co było wokoło aż w końcu uderzył i mnie. Ale ja go kochałam, wierzyłam, że się zmieni. Potem na moich oczach zdradził mnie w klubie z jakąś laską nawet nie krył się z tym w toalecie, jemu wystarczył głupi kąt na parkiecie, uciekłam z klubu a on nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Siedziałam sama w ciemnym parku. Kryłam się tam. Aż znalazły mnie takie dwie dziewczyny i zabrały do siebie. Były bardzo miłe ale nie mogłam siedzieć im na głowie. Postanowiłam iść do niego i zakończyć to a potem najprawdopodobniej musiałabym wrócić do domu, do ojca i brata. No ale los chciał, że wylądowałam tutaj. Cóż może nie widzę nic i może nigdy więcej nie zobaczę. Ale wolę to niż marnowanie sobie życia w domu z ojcem tyranem lub co gorsza przy Victorze. A tak wgl to chyba wspominałeś coś o czekoladzie ? - chciałam jakoś zmienić temat, poczułam ulgę wyrzucając to z siebie ale drążenie tego tematu nie było mi na rękę.
- Tak proszę. - podał mi tabliczkę czekolady. - Orzechowa - moja ulubiona, on chyba czyta mi w myślach - Cóż faktycznie nie miałaś łatwo w życiu i domyślam się, że nie chcesz już o tym mówić, widziałem z jaką trudnością przeżywałaś te wspomnienia, ale mogę Ci coś obiecać.
- Tak a co takiego ?
- Mogę Ci obiecać, że z pewnością nie dopuszczę do tego abyś wracała do domu a tym bardziej to tego gnojka, który Cie tak zranił. Na razie zostaniesz w szpitalu a potem coś wymyślimy. A tymczasem nie martw się o nic. Leż i odpoczywaj moja dziurko w nosie - Znowu mu się udało.. mimo tylu bolesnych wspomnień, ponownie zaśmiałam się na ton jego śmiechu i oczywiście to jak mnie nazwał.
Jeszcze chwilę po przekomarzaliśmy się na temat tego jak mnie nazwał i oczywiście chłopak wymyślił już chyba z milion innych równie pieszczotliwych ksywek, po czym oświadczył, że musi iść jeszcze do kilku innych pacjentów ale obiecał, że jeszcze przed zakończeniem odwiedzin wróci życzyć mi miłych snów. Tak więc nie smuciłam się gdy chłopak opuszczał mój tymczasowy pokój/salę. Jednak kiedy wyszedł i zapadła cisza czułam pustkę. Nie móc spojrzeć przez okno, odezwać się do kogokolwiek. Samotność. Tak to jest chyba to czego obawiam się najbardziej.
_____________________________________________________________________________
No więc moi drodzy robię COME BACK na bloga.
Mam nadzieję, że Tym razem nie utracę weny, bynajmniej na tak długi okres i mam nadzieję, że ktoś jeszcze tu zagląda. Co do rozdziałów nie ma ustalonej liczny komentarzy do kolejnego. Jak uda mi się napisać to będzie i tyle. Jednak miło byłoby gdyby każdy kto jeszcze tu zagląda bądź nowi czytelnicy zostawili po sobie jakikolwiek ślad abym wiedziała, że jest sens pisania dalej. ;)
Pozdrawiam
Dreaaams
Cudowny. Nie mogę się doczekać spotkania Niall'a i Angeli. Hmmm juz podoba mi się postać Janka. Janek i Lizzy. Czekam na kolejny i nie spiesz się ją mogę czekać wieczność.
OdpowiedzUsuńŚWIETNY! Nie mogę się doczekać następnego! !! :*
OdpowiedzUsuń